Chemia i Biznes

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce prywatności Cookies"

Rozumiem i zgadzam się

Konfiguracja makiety

Wielka gra w polskiej chemii

Data publikacji: 2012-09-19

Sytuacja polskiej chemii przypomina szklankę, która w oczach jednych jest do połowy pełna, ale zdaniem innych od połowy pusta. Dobrym unaocznieniem tego obrazu jest scena z jednej z tegorocznych konferencji branżowych. Zagraniczni menadżerowie krajowych firm z entuzjazmem wypowiadali się nad możliwościami nadwiślańskiego przemysłu i opisywali, jak duży rozwój był jego udziałem w ostatnich latach. Przedstawiano pozytywy i szanse stojące przed sektorem chemicznym.

Włodarze lokalnych oddziałów globalnych koncernów prezentowali wykresy pokazujące stałą zwyżkę zużycia chemikaliów i tworzyw sztucznych po 1989 r., procentowe powiększanie się polskiego udziału w europejskim rynku i wzrastające kwoty obrotów generowanych przez tutejszych liderów. Idyllę tę zakłócił Paweł Rejewski, kierownik Zespołu Analiz, Prognoz Rynku i Bezpieczeństwa Procesowego w Instytucie Chemii Przemysłowej. Wskazał bowiem na jak kruchych podstawach opiera się branża chemiczna i jak bardzo nie jest samowystarczalna. Rejewski argumentował, że głównym problemem chemii w Polsce jest stan bazy surowcowej związany z obszarem wytwórczym chemikaliów bazowych, obejmującym podstawowe przetwórstwo ropy naftowej i gazu ziemnego, ukierunkowane na uzyskiwanie ośmiu kluczowych półproduktów do syntez dla przemysłu chemicznego. Mowa tu o amoniaku, metanolu, etylenie, propylenie, butadienie, benzenie, toluenie i ksylenie. Wszystkie te związki na świecie wytwarzane są w mln ton, a w Polsce natomiast cierpimy na ich niedobór.
- Słabo rozwinięta sieć wytwórcza chemikaliów bazowych pociąga za sobą brak dobrze ukształtowanych struktur w ich przetwórstwie. Na uwagę zasługuje szczególnie słabo rozwinięta produkcja podstawowych petrochemikaliów i polimerów, w tym polimerów otrzymywanych z wykorzystaniem bazy surowcowej – mówił Rejewski. - Konsekwencją tego stanu może być brak perspektywicznych możliwości osiągnięcia odpowiedniego wzrostu PKB. Ponadto istniejąca od lat luka w krajowym handlu zagranicznym chemikaliami może się dalej pogłębiać – dodal.
Zdaniem Jerzego Majchrzaka z Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego, krajowy przemysł chemiczny wymaga zdecydowanej reorientacji strukturalnej w kierunku syntezy organicznej i produkcji polimerów. Nie da się tego jednak osiągnąć bez rozbudowy istniejących i budowy nowych zakładów wytwarzających chemikalia organiczne. Obecna struktura technologiczna wydaje się niedostosowana do rzeczywistych potrzeb rynku, występuje mianowicie nadwyżka mocy produkcyjnych w odniesieniu do produktów niskoprzetworzonych i niskowartościowych. Strukturalne niedobory bazowych chemikaliów organicznych, a także półproduktów petrochemicznych silnie wpływają na powstawanie deficytu produktów ich przetwórstwa - tworzyw powszechnego zastosowania i polimerów konstrukcyjnych. Bez zdecydowanych działań w sferze inwestycyjnej, krajowy przemysł chemiczny w tym właśnie zakresie nie będzie w stanie konkurować z koncernami globalnymi. Tymczasem większość inwestycji w ostatnich latach miała charakter odtworzeniowy.

 

 

 

Osoby działające w branży zgadzają się, że podstawowym zadaniem programu rozwoju produkcji chemicznej w Polsce powinno być tworzenie odpowiednio silnych powiązań w obszarach produkcyjnych. Mowa tu o integracji przebiegającej według poszczególnych składowych łańcucha produkcyjnego: chemikalia bazowe, półprodukty organiczne, tworzywa sztuczne i kauczuki, przetwórstwo tworzyw i gumy i wreszcie na sam koniec produkty rynku konsumenta. Tymczasem braki strukturalne w kluczowych obszarach wytwórczych podsektora organicznego są wyraźne.
Ponownie Paweł Rejewski: - Gdy mowa o poliuretanach, to brak sieci wytwórczej MDI (metylodifenylodiizocyjanianu) oraz zbilansowanych elementów w zakresie wytwarzania TDI (toluenodiizocyjanianu). Gdy mowa o poliamidzie, to istnieje jedynie gałąź technologiczna PA 6, brakuje natomiast podstawowej sieci wytwórczej dla PA 66, umożliwiającej produkcję szerokiej gamy mieszanek i kompozycji. Nie ma także gałęzi technologicznej innych poliamidów (PA 610, PA 612, PA 46, PA 11), wpływających na wartość jednostki produkcji w tym zakresie. Przy polimerach inżynieryjnych sieci wytwórcze w ogóle nie istnieją – uzasadniał Rejewski.
Zresztą przykłady takich luk można mnożyć. Z satysfakcją można jednak odnotowywać te nieliczne, które są zapełniane, jak np. przedłużenie o nowe instalację paraksylenu i kwasu tereftalowego PTA łańcucha tworzenia wartości w obszarze PET, czy uruchomienie przez Lotos produkcji ksylenu.
Wiadomo, że w tej chwili w branży brakuje firm, które z łatwością mogłyby rozdawać karty na rynku światowym. I świadomość tego faktu oczywiście od lat istnieje. Już w przyjętej 10 lat temu strategii dla przemysłu chemicznego zauważono, iż firmy chemiczne, których wartość sprzedaży osiąga wielkości przypisane największym krajowym spółkom, będą postrzegane jako zbyt małe dla efektywnej konkurencji na światowym rynku. Nie posiadały bowiem wtedy i nie posiadają teraz odpowiednich udziałów w rynku, aby przetrwać w konfrontacji z wielkimi graczami. Obecnie spółka chcąca się liczyć na rynku europejskim powinna mieć przychody ze sprzedaży rzędu co najmniej 5 mld euro. Tymczasem największa z polskim firm chemicznych, czyli cała Grupa Azoty Tarnów, zanotowała za ubiegły rok sprzedaż na poziomie 5,33 mld zł. Drugi w rankingu Ciech osiągnął sprzedaż rzędu 4,2 mld zł, a Zakłady Azotowe Puławy 3,94 mld zł. Wydaje się, że jedyną drogą do wzmacniania rodzimego sektora chemicznego są konsolidacje. Jesteśmy obecnie świadkami decydującej fazy tego procesu. Niestety, pojawiają się nieznane wcześniej problemy.
Po kilku latach wyłaniania podmiotu, który miałby się podjąć zadania konsolidacji sektora chemicznego, wygranym okazały się być tarnowskie Azoty. Wcale jednak tak być nie musiało. Wprawdzie bez większych problemów przejęły w 2010 r. Zakłady Azotowe Kędzierzyn, ale nastąpiło to dopiero po tym jak Ministerstwo Skarbu zrezygnowało z planów, by to ZA Puławy i Ciech najpierw przejęły odpowiednio Anwil i Zakłady Chemiczne Police oraz ZAK i Azoty Tarnów, a następnie w takim kształcie obydwie grupy zostały sprywatyzowane.
Przejęcie ZAK stało się pierwszym krokiem przełamującym wieloletnią stagnację właścicielską w polskiej chemii. Po roku przyszła kolej na Police. Tym razem tak bezproblemowo jak w przypadku ZAK nie było. Przede wszystkim dlatego, że Police od dawna były na liście życzeń Puław. Przypomnieć trzeba choćby podpisany w 2008 r., a więc trzy lata wcześniej, list intencyjny, w którym Puławy i Police zobowiązywały się do zbadania możliwości wspólnego pozyskiwania i zakupu surowców. Współpraca największych producentów nawozowo – chemicznych była powszechnie odczytywana jako wstęp do przejęcia Zakładów w Policach.


CAŁY ARTYKUŁ ZNAJDĄ PAŃSTWO W NR 5/2012 "CHEMII I BIZNESU". ZAPRASZAMY.



CIECHZAKZA PuławyAzoty Tarnówprzemysł chemicznyAnwilZCh Police

Podoba Ci się ten artykuł? Udostępnij!

Oddaj swój głos  

Średnia ocen 0/5 na podstawie 4973 głosów

Dodaj komentarz



WięcejW obiektywie