Chemia i Biznes

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce prywatności Cookies"

Rozumiem i zgadzam się

Konfiguracja makiety

Wiceprezes PGNiG: kryzys gazowy w Polsce jest możliwy

Data publikacji: 2016-05-31

W Polsce cały czas występuje dość duże ryzyko wystąpienia kryzysu gazowego, co byłoby fatalne także w kontekście funkcjonowania przemysłu chemicznego.

Jak tłumaczy Maciej Woźniak, wiceprezes PGNiG, w naszym kraju stale postępuje liberalizacja rynku gazu i systematycznie rośnie udział innych niż PGNiG podmiotów w przywozie gazu do Polski. W 2014 r. było to ok. 10%, a w 2015 r. już 16%. Taka sytuacja jest wynikiem wzrostu sprzedaży gazu na granicy z Niemcami. Najwięksi końcowi odbiorcy gazu w Polsce, w tym przedsiębiorstwa chemiczne, dążą do dywersyfikacji źródeł dostaw, czyli szukają innego kontrahenta niż PGNiG. Wpływ na zaistniałą sytuację ma także ciągle rosnąca dostępność importowych zdolności przesyłowych z kierunku zachodniego. Wciąż jednak PGNiG pozostaje jedynym podmiotem w naszym kraju, który posiada kontrakt na dostawy gazu z Gazpromu, czyli z Rosji, choć jest to kontrakt obarczony klauzulą „bierz lub płać”. Tym samym PGNiG stara się uplasować na rynku gaz dostarczony z Gazpromu wszelkimi możliwymi sposobami.

Zdaniem wiceprezesa firmy PGNiG, jeśli chodzi o strukturę rynku gazu po wprowadzeniu obliga giełdowego, rynek obrotu hurtowego jest podzielony pomiędzy PGNiG i inne spółki obrotu hurtowego. Wymienione podmioty sprzedają gaz na rynku giełdowym. Na giełdzie skupują gaz dostawcy alternatywni oraz spółka PGNiG Obrót Detaliczny, a następnie sprzedają gaz odbiorcom końcowym. Giełda, zapewniając równy dostęp do oferowanego gazu, staje się zatem głównym środowiskiem liberalizacji rynku. Analizując wolumeny obrotów na giełdzie w Polsce i na giełdach zachodnich widać jednak, że obroty na rodzimym rynku są znacząco niższe niż na giełdach w Niemczech, Holandii lub w Wielkiej Brytanii. Nasza giełda dostosowuje się do ruchów cen zachodnich odpowiedników, ale występują na niej pewne anomalia. Ostatnia taka anomalia  wystąpiła zimą 2014-2015 r. Doszło wówczas do ograniczeń dostaw Gazpromu. W efekcie, kiedy rosyjski koncern ma kłopoty z dostarczeniem do Polski wystarczającej ilości gazu, wówczas ceny gazu nad Wisłą mocno rosną. Oznacza to, że pojawienie się jakiegokolwiek problemu po stronie głównego dostawcy wywołuje od razu kryzys na polskim rynku.

Istnieją też dodatkowe kwestie wpływające na warunki konkurencji w segmencie gazu. Oto bowiem w Polsce występuje nałożony na PGNiG obowiązek utrzymywania tzw. obowiązkowych zapasów gazu ziemnego. Obowiązkiem tym objęte są jednak tylko przedsiębiorstwa, które dokonują przywozu gazu ziemnego z zagranicy w celu dalszej odsprzedaży, a nie konsumpcji. Zwolnione są natomiast przedsiębiorstwa sprowadzające gaz z zagranicy na potrzeby własne, jak np. cały sektor chemiczny czy petrochemiczny. Opisana sytuacja sprawia, że konkurenci PGNiG handlujący gazem na polskim rynku działają w nieco lepszych warunkach. Wynika to z faktu, że koszty utrzymywania zapasów obowiązkowych, które musi ponosić PGNiG wpływają na cenę, po której oferuje on gaz na naszym rynku. Ponosi po prostu dodatkowe koszty w porównaniu do konkurencji.

W ocenie wiceprezesa spółki, w regionie, w jakim leży Polska, istnieje fizyczny dostęp tylko do przepływu gazu pochodzącego z Rosji. Również gaz płynący do Polski przez połączenia gazowe z Niemiec, Czech oraz Słowacji może być wyłącznie gazem mającym rosyjskie pochodzenie. Oznacza to, że ciągle mamy dość wysoki poziom podatności na ewentualny kryzys gazowy. Zmniejszy się on diametralnie w momencie uruchomienia dostaw przez terminal LNG w Świnoujściu. PGNiG przystępuje już do analizy szerszej działalności w tym segmencie rynku. Jednak nawet w pełni uruchomiony terminal w Świnoujściu, przy obecnej pojemności, nie będzie w stanie całkowicie zabezpieczyć dostaw gazu do Polski w kryzysowej sytuacji.

- Przez szereg ostatnich lat mówiono, że bezpieczeństwo dostaw zapewni wybudowanie odpowiedniej liczby konektorów, szczególnie z rynkiem zachodnim. Ostatnie miesiące pokazują jednak, iż rodzi się w tej kwestii szereg istotnych wątpliwości. W przypadku instalacji rewersowej na gazociągu jamajskim mamy problem w punkcie Mallnow. Instalacja wybudowana dzięki inwestycjom Gas-System miała służyć, taki był jej główny cel, reagowaniu na kryzys dostaw ze wschodu poprzez import odpowiedniej ilości gazu z terytorium Niemiec. Ostatnie miesiące pokazują jednak, że od strony regulacyjnej może stać się tak, iż przepływy gazu do Polski zostaną

zatrzymane, ponieważ zgodnie z instrukcjami sieci gazowej obowiązującymi po stronie niemieckiej priorytet dostaw posiada magazyn gazu. W tym przypadku chodzi o magazyn o nazwie Katharina. Jest to magazyn kawernowy, a nie magazyn w zużytym złożu gazu, co oznacza, że praktycznie w dowolnym momencie można rozpocząć do niego zatłaczanie i wytłaczanie surowca. Oznacza to, że zależnie od decyzji operatora magazyny dostawy do tego magazynu mogą w praktyce zatrzymać dostawy w kierunku polskim. Z tego co nam wiadomo, zarówno operatorzy po stronie niemieckiej i polskiej, jak i regulatorzy oraz przedstawiciele stron rządowych znajdują się w fazie dyskusji na ten temat. Na razie sytuacja pozostaje jednak bez zmian. Sprawia to, że nasza wiara w możliwość zatłoczenia ze strony zachodniej wystarczającej ilości gazu w każdej sytuacji kryzysowej została mocno nadszarpnięta. W sytuacji, kiedy mamy dostęp do gazu ciągle z tego samego źródła, z punktu widzenia bezpieczeństwa polskiej gospodarki i polskich odbiorców, a przede wszystkim dalszego rozwoju rynku gazu w Polsce niezbędne jest udostępnienie nowego korytarza dostaw gazu. Nowy korytarz powinien pozwolić na przetłoczenie do Polski gazu z rejonu Morza Północnego - twierdzi Maciej Woźniak, wiceprezes PGNiG.

Jak informuje, PGNiG jest obecne na szelfie Morza Północnego od 2007 r. i aktualnie posiada tam 19 koncesji. Plasuje się na 20 miejscu pośród producentów gazu na szelfie norweskim. W efekcie chce stamtąd sprowadzać gaz do Polski. Firma zapewnia, że ma pomysł, jak ten gaz miałby trafić do Polski i rozpoczęła starania nad powrotem prac dotyczących stworzenia nowego korytarza.

- Jest to idea podobna do dotychczasowych koncepcji połączenia infrastrukturalnego z Norwegią. Mowa oczywiście o korytarzu, a nie o bezpośrednim gazociągu, ponieważ koncepcja sprowadza się do wykorzystania istniejącej przepustowości gazociągów na terenie Danii i do połączenia istniejących morskich gazociągów duńskich i norweskich. W związku z tym najdłuższą instalacją, którą trzeba byłoby wybudować jest gazociąg BALTICPIPE pomiędzy Danią i Polską. W ten sposób utworzony zostałby korytarz, który zapewniłby PGNiG możliwość sprowadzania gazu z rejonów północnych. Wstępne założenia mówią, iż ekonomicznie efektywna byłaby budowa struktury o przepustowości ok. 7 mld m³ gazu rocznie. Korytarz taki służyłby nie tylko zasileniu polskiego rynku gazu, a co za tym idzie wpłynąłby na poprawę warunków konkurencji – przyznaje Maciej Woźniak, wiceprezes PGNiG.


gaz ziemnyPGNiG

Podoba Ci się ten artykuł? Udostępnij!

Oddaj swój głos  

Średnia ocen 0/5 na podstawie 726 głosów

Dodaj komentarz



WięcejW obiektywie