Chemia i Biznes

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce prywatności Cookies"

Rozumiem i zgadzam się

Konfiguracja makiety

Rynek nie wierzy we wspólny projekt Grupy Lotos i Grupy Azoty

Data publikacji: 2015-02-16

Mieliśmy mieć do czynienia z rekordową inwestycją w historii polskiej chemii, a tymczasem wszystko wskazuje, że pozostanie ona taką jedynie na papierze. Minęły ponad dwa lata od ogłoszenia przez Grupę Lotos i Grupę Azoty wspólnych planów budowy kompleksu petrochemicznego na Wybrzeżu, ale do tej pory nie zapadły w tej sprawie żadne ustalenia. Rynkowi analitycy nie mają jednak złudzeń: ten projekt nie ma szans na powodzenie.

Temat ucichł
Na 2014 r. wyznaczyli partnerzy czas na podjęcie decyzji inwestycyjnej w zakresie budowy petrochemii na Pomorzu. Termin nie został dotrzymany. Być może decyzje zostaną ogłoszone w pierwszym kwartale br. Dla obserwatorów rodzimej chemii mają być one jednak wyłącznie potwierdzeniem tego, czego są pewni już dzisiaj. Inwestycji nie będzie. Pytane o jej los biuro prasowe Grupy Lotos i rzecznik prasowy Grupy Azoty sprawy nie komentują. Nie wskazują także jakichkolwiek konkretów, które mogłyby świadczyć, że inwestycja się powiedzie.

Wskazówką, że prace nie idą w dobrym kierunku jest także lektura dokumentów publikowanych przez firmy. W ogłoszonym w listopadzie 2014 r. przez Grupę Lotos prospekcie emisyjnym, liczącym ponad 650 stron i szczegółowo omawiającym wszystko, co aktualnie dzieje się w firmie, o współpracy z Grupą Azoty traktuje jedno zdanie. W raporcie rocznym Grupy Azoty nie ma na ten temat ani słowa. To wymowne, bo w przypadku innych inwestycji obydwu firm, a nawet planów inwestycyjnych, informacji w tych dokumentach jest mnóstwo.

Swoich opinii nie kryją natomiast eksperci przyglądający się sytuacji w branży chemicznej i petrochemicznej.

– Nie wydaje mi się, żeby plany w stosunku do projektu petrochemicznego mogły się zmaterializować. Po stronie Lotosu mamy do czynienia z dość ambitnym planem inwestycyjnym w postaci budowy instalacji opóźnionego koksowania oraz zagospodarowania złóż na Bałtyku, co oznacza, że będzie mu brakować środków na realizację tego zadania. Wprawdzie studium wykonalności nie dobiegło jeszcze końca, ale z sygnałów, które do nas płyną wynika, że nie ma pozytywnej decyzji w sprawie tego zadania. Projekt może nie mieć ekonomicznego uzasadnienia, więc zarówno dla Grupy Lotos, jak i dla Grupy Azoty lepiej jest nie podejmować się tak trudnego i kosztownego przedsięwzięcia – mówi Andrzej Kubacki, który z ramienia Domu Maklerskiego ING Securities monitoruje funkcjonowanie Grupy Lotos.

Wtoruje mu Kamil Kliszcz, wicedyrektor departamentu analiz Domu Maklerskiego mBanku. – Możliwości, że projekt dojdzie do skutku są w tej chwili niewielkie. Przede wszystkim obydwie spółki są zaangażowane w inne przedsięwzięcia inwestycyjne, co powoduje, że podstawowym problemem byłoby zdobycie finansowania. W 2012 r., gdy pomysł został upubliczniony, był na etapie pewnej koncepcji, która dopiero czekała na szczegółową analizę. Nie było wiadomo przecież o jakich instalacjach mówimy, w jakiej skali mają być one realizowane. Zapowiedziano, że powstanie studium wykonalności, w którym przeprowadzona zostanie analiza techniczna (w tym wstępna analiza środowiskowa i lokalizacyjna), analiza rynkowa i ekonomiczna. To naturalny cykl przy tego rodzaju planach. Rynek od samego początku podchodził jednak bardzo umiarkowanie do tego pomysłu i w zgodnych prognozach analityków dominowało przekonanie, że nie uda się rozpocząć prac. Z tego względu nie mówiłbym dzisiaj o rozczarowaniu – dodaje Kamil Kliszcz.

 

Takie były plany
Temat budowy wielkiego kompleksu petrochemicznego pojawił się pod koniec listopada 2012 r. Wtedy to Zakłady Azotowe w Tarnowie–Mościcach podpisały porozumienie z Grupą Lotos dotyczące wykonania wstępnego studium wykonalności dla dwóch potencjalnych projektów inwestycyjnych: instalacji krakingu parowego i produkcji polietylenu oraz kompleksu instalacji aromatów. Branżę obiegła wieść o inwestycji, która zmieni kształt rodzimego przemysłu chemicznego. Pozytywne wyniki studium wykonalności miały pozwolić na rozpoczęcie prac projektowych nad wybranym wariantem. Pierwszy dotyczyć miał budowy instalacji krakingu parowego, tak by możliwa była produkcja lekkich olefin (etylenu, propylenu i butylenu), czyli podstawowych surowców do produkcji tworzyw sztucznych. Drugi z wariantów obejmowałby instalację aromatów wraz z infrastrukturą towarzyszącą. Łącznie kompleks składałby się z kilku nowych instalacji współpracujących z istniejącą już infrastrukturą Grupy Lotos. Głównym odbiorcą produktów byłaby Grupa Azoty.

Przeszkodą pieniądze
Chociaż kwota 12 mld zł, bo tyle kosztować miałby projekt, to jak na inwestycję w światowym przemyśle chemicznym niezbyt wiele, bo tyle kosztują kompleksy przemysłowe średniej wielkości, to jednak w opinii rynkowych fachowców w tym przypadku jest i tak zbyt wysoka. Sama kapitalizacja giełdowa obydwu firm, czyli ich rynkowa wartość obliczona na podstawie aktualnych notowań akcji na giełdzie, jest na niższym poziomie niż budżet zadania. Na koniec stycznia 2015 r. w przypadku Grupy Azoty wynosiła ona 7,14 mld zł, w przypadku Grupy Lotos 4,57 mld zł.

Także ambitny program inwestycyjny ogłoszony przez firmy, ale nie obejmujący wspólnego przedsięwzięcia, ogranicza możliwości wydawania pieniędzy. Lotos zaangażowany jest w projekt EFRA o wartości 2,34 mld zł, czyli budowę instalacji opóźnionego koksowania wraz z infrastrukturą towarzyszącą. Poprawi w ten sposób przetworzenie ropy, czego efektem będzie zmniejszenie udziału produktów ciężkich w całkowitej produkcji, skoncentrowanie się na produkcji średnich destylatów oraz produkcja koksu jako ostatniej frakcji. Podniesie to marżę rafineryjną o ok. 2 dolary na baryłkę. Drugi kluczowy projekt spółki, czyli zagospodarowanie za kwotę 800 mln zł złóż gazowych B4/B6 na Bałtyku, zdywersyfikować ma źródła przychodów Grupy Lotos oraz podnieść marżę wydobywczą na projektach gazowych. Grupa Azoty z kolei do 2020 r. zdefiniowała 68 projektów inwestycyjnych za kwotę 7 mld zł. Wszystko to sprawia, że projekt petrochemiczny staje się zbyt drogi.

– Koszty tego zadania są horrendalnie wysokie i to sprawia, że najpewniej pozostanie ono na kolejne lata tylko projektem. Oczywiście, gdy w 2012 r. ten pomysł się pojawił, to mieliśmy do czynienia z sytuacją, gdy ropa naftowa kosztowała 100 dolarów za baryłkę, a nie 50 dolarów, jak obecnie. Perspektywy dla przemysłu petrochemicznego są dzisiaj znacznie lepsze, ale wciąż inwestycja wiąże się z wielkimi wydatkami, na który tych firm zwyczajnie nie stać. Udział Polskich Inwestycji Rozwojowych, bo o nim też była mowa, miałby zamknąć się wkładem 750 mln zł, co przy wielkości zadania jest kroplą w morzu, która nie zmienia stanu rzeczy. Potrzebny byłby zewnętrzny inwestor, ale o poszukiwaniu takiego w ogóle nie słyszeliśmy – tłumaczy Tomasz Kasowicz, specjalista sektora paliwowego i chemicznego w Domu Maklerskim BZ WBK.

Jego zdaniem wciąż nie zostało także sprecyzowane, co w ogóle w ramach inwestycji miałoby być produkowane. Jeśli w grę wchodziłaby jedynie budowa krakera etylenowego, to według analityka DM BZ WBK, zasadność takiego kroku jest niewielka, bo PKN Orlen jest w stanie dobrze zaopatrzyć rynek w tego rodzaju surowiec.


CAŁY ARTYKUŁ ZNAJDĄ PAŃSTWO W NR 1/2015 "CHEMII I BIZNESU". ZAPRASZAMY



przemysł chemicznyprzemysł petrochemicznyGrupa AzotyGrupa Lotos

Podoba Ci się ten artykuł? Udostępnij!

Oddaj swój głos  

Średnia ocen 0/5 na podstawie 2219 głosów

Dodaj komentarz



WięcejW obiektywie