Chemia i Biznes

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce prywatności Cookies"

Rozumiem i zgadzam się

Konfiguracja makiety

Do odważnych biznes należy

Data publikacji: 2019-08-13 / Autor: Dominik Wójcicki

O wpływie inwestycji chemicznych na konkurencyjność Europy i Polski rozmawiano podczas jednej z debat czerwcowego kongresu „Polska Chemia” w Płocku.

Globalne inwestycje chemiczne coraz bardziej drenują z nowych projektów inwestycyjnych rynki europejskie i polskie. Tym bardziej, że nadmierna regulacyjność nie sprzyja temu, by sektor chemiczny rozwijał się akurat na naszym kontynencie. Chemia wprawdzie pozostaje globalna, ale globalność ma swoje centra, a te przenoszą się z Europy. By inwestować w Europie, potrzebna jest coraz większa odwaga.

Temat o tyle jest istotny, że przemysł chemiczny w Europie cierpi na brak inwestycji. O ile np. od 2007 r. wartość finansowa inwestycji w Chinach wzrosła o 412%, w pozostałej części Azji o 158%, w krajach strefy NAFTA o 63%, o tyle w UE ten wzrost wartości inwestycji sięgnął zaledwie 5,8%. Intensywność wydatków kapitałowych w Chinach, ale też np. już w Indiach jest znacznie wyższa niż w pozostałych częściach świata, a zwłaszcza w Europie.

W przypadku Chin wydatki kapitałowe odpowiadają za 30,6% przyrostu wartości dodanej w przemyśle chemicznym, dla Europy jest to natomiast 16,8%. Intensywność wydatków kapitałowych jest zaś kluczowym czynnikiem wpływającym na konkurencyjność. Jest to zarówno wskaźnik utraty atrakcyjności, jak też siła napędowa dla wzrostu przyszłej konkurencyjności.

Chiny kluczowym rynkiem?

Stąd tak potężnym echem w branży chemicznej odbiła się informacja koncernu INEOS, który ogłosił, że w Belgii wybuduje kraker etylenowy. Będzie to pierwszy w XXI wieku kraker budowany w UE. Przez dwie dekady, z uwagi na m.in. wysokie ceny gazu ziemnego, niekonkurencyjne wobec kosztów na Bliskim Wschodzie i w Stanach Zjednoczonych, Europa była pomijana, jako miejsce dla tego rodzaju inwestycji. Władze INEOS określają własną inwestycję mianem czynnika, który zmieni sytuację na europejskim rynku petrochemicznym i pozwoli mu odzyskać konkurencyjność względem innych regionów świata. W ubiegłym roku rozwój własnej działalności olefinowej zapowiedział też PKN Orlen.

Trzeba mieć jednak świadomość, że ta decyzja INEOS to wciąż wyjątek w gronie gigantów światowej chemii. Dla przykładu BASF jasno zdefiniował swoje plany na przyszłość. Koncern potwierdza, że to Chiny są kluczowym rynkiem na świecie i to zarówno dla niego, jak i dla całego przemysłu chemicznego. BASF chce rozwijać się szybciej niż światowy rynek chemiczny, dlatego uważa, iż musi uczestniczyć we wzroście w Chinach. Stąd też szereg projektów inwestycyjnych, dzięki którym możliwe będzie przyspieszenie wzrostu w tym państwie. Przykładowo pod koniec października 2018 r. BASF podpisał umowę z koncernem SINOPEC w celu rozszerzenia partnerstwa w zakładzie Verbund w Nankinie. Spółka joint venture BASF-YPC zainwestuje w 50% udziałów przy budowie kolejnego parowego reaktora krakingowego o wydajności 1 mln ton etylenu rocznie. Kolejne 50% zainwestuje SINOPEC Yangtzi Petrochemical.

Ponadto BASF i SINOPEC będą wspólnie poszukiwać nowych możliwości biznesowych na rozwijającym się chińskim rynku materiałów akumulatorowych. Jednocześnie BASF oczekuje, że w bieżącym roku światowa gospodarka będzie rosła o 2,8%, czyli wolniej niż w 2018 r., kiedy to wzrost sięgał 3,2%. W Unii Europejskiej przewidywany jest słabszy wzrost zarówno popytu krajowego, jak i zapotrzebowania na eksport z krajów trzecich. Z drugiej strony jednak BASF zakłada, że Stany Zjednoczone osiągną solidny wzrost, chociaż efekt stymulacyjny reformy podatkowej powinien być mniej wyraźny niż w 2018 r. Wzrost gospodarczy w Chinach prawdopodobnie nadal będzie słabnąć, ale i tak pozostanie wysoki w porównaniu z gospodarkami rozwiniętymi.

Wpływ regulacji

I choć tego kontekstu globalnego w Płocku podczas debaty nie zarysowano, to jednak uczestnicy pochylali się nad tym, w jaki sposób być konkurencyjnym na rynku lokalnym, w sytuacji gdy istnieje tak duża presja ze strony rynków światowych.

– Bardzo istotne są regulacje prawne w sektorze chemicznym, zarówno te prokonsumenckie, jak i prośrodowiskowe, bo one wpływają na prowadzenie procesu inwestycyjnego i tego, gdzie dany projekt w ogóle powstanie. Chemia jest wprawdzie globalną branżą, ale to Unia Europejska stanowi centrum, na terenie którego inwestują polskie spółki chemiczne, więc aspekt regulacyjny determinuje ich decyzje – stwierdziła Iga Lis, partner w Kancelarii CMS.

 

Polemizowała z tym stwierdzeniem Katarzyna Byczkowska, dyrektor generalna BASF Polska: – Regulacje same w sobie nie są złe. Są nawet dobre, gdyż służą temu, by chronić konsumentów i środowisko naturalne. Natomiast ewentualny problem, jaki się w odniesieniu do nich pojawia, to możliwy brak racjonalności, gdy są one wypracowywane przez osoby, które nie wiedzą, jak dana regulacja wpłynie na przemysł. Bywa, że decydenci kierują się bardziej emocjami niż faktami, ale to właśnie do przedstawicieli przemysłu należy prowadzenie dialogu na poziomie Komisji Europejskiej o jak najbardziej akceptowalny kształt przepisów prawa. Jeśli powstają nowe regulacje, to trzeba się zastanowić, jakie reguły w nich zawrzeć, by to nie miało skutków negatywnych – oznajmiła Katarzyna Byczkowska.

Zwróciła ona mimochodem uwagę na jeszcze jeden aspekt, który bardzo często jest podnoszony w kontekście rozmowy o regulacjach i tym, że wprawdzie w generalnym ujęciu uchodzą one za czynnik krzywdzący przemysł, to jednak w odniesieniu do pojedynczych koncernów stanowią niekiedy walor zapewniający im przewagę rynkową. Jeśli bowiem przykładowa regulacja tworzy sytuację, w której za normę uznaje się rozwiązanie posiadane już przez jakiegoś gracza na rynku, a innych zobowiązuje się do przyjęcia takich samych uwarunkowań, to w oczywisty sposób uprzywilejowuje jednego kosztem drugiego. Aby daleko nie szukać, tak jest choćby z przygotowywanym rozporządzeniem w sprawie nawozów i zawartością w nich kadmu, które to rozwiązanie daje przewagę Yarze i koncernom rosyjskim kosztem m.in. Grupy Azoty, która nie ma dostępu do odpowiedniej bazy surowcowej.

– Potrzeba jest matką wynalazków. Prawdopodobnie gdyby nie presja środowiskowa i mnogość regulacji, to wiele innowacji branżowych w ogóle by się nie pojawiło. To odnosi się także jak najbardziej do naszej firmy. W tej chwili istnieje silna presja energetyczna. Dążymy ponadto do tego, by nie podwyższać emisji dwutlenku węgla. Ochrona klimatu zajmuje ważne miejsce w strategii korporacyjnej BASF. Głównym celem tej strategii jest osiągnięcie neutralności pod względem emisji CO2 w rozwoju firmy do 2030 r. Aby go zrealizować, BASF konsekwentnie optymalizuje obecne procesy technologiczne, zastępując paliwa kopalne odnawialnymi źródłami energii i rozwijając nowe, radykalnie niskoemisyjne metody produkcji. Wszystkie te działania są prowadzone w ramach ambitnego programu zarządzania emisją związków węgla.

Od 1990 roku BASF udało się obniżyć emisję gazów cieplarnianych o 50%, przy jednoczesnym dwukrotnym zwiększeniu produkcji. Osiągnięcie dalszej znaczącej redukcji emisji dwutlenku węgla będzie wymagało wprowadzenia zupełnie nowych technologii. Temu służy nasz ambitny program badawczo-rozwojowy – tłumaczyła szefowa BASF Polska.

Trzeba szybko podejmować decyzje

– Procesy inwestycyjne w Polsce i poza nią niewiele się od siebie różnią. Zawsze mają dać inwestorowi produkt w określonej kwocie i w określonym czasie. Jeśli gdzieś dopatrywać się przewag innych regionów nad Polską, to w kwestii decyzyjności, która nie jest naszą silną stroną. Podejmowanie ostatecznej decyzji, co do inwestycji trwa u nas zbyt długo i czasami traci się przez to szansę, aby być na rynku wcześniej niż konkurencja. Z naszej perspektywy, jako firmy będącej generalnym wykonawcą inwestycji, istnieje też problem przenoszenia ryzyka na wykonawcę, choć jest to widoczne nie tylko w Polsce. Do niedawna mieliśmy sytuację, w której obie strony, czyli wykonawca i inwestor, brały na siebie jak najwięcej ryzyk, nie podnosząc ceny. Na szczęście te strategie okazały się błędne, gdyż pojawiały się kłopoty z oszacowaniem, jak bardzo wzrosną choćby koszty robocizny i materiałów. Cała masa wykonawców poniosła porażki na projektach i musiała faktycznie budować na własny koszt. Trzeba będzie zatem w kolejnych latach bardziej ostrożnie podchodzić do inwestycji i wyżej je wyceniać – komentował Grzegorz Czul, prezes zarządu spółki Fluor, zajmującej się projektowaniem i realizacją inwestycji w przemyśle chemicznym.


CAŁY ARTYKUŁ ZNAJDĄ PAŃSTWO W NR 4/2019 DWUMIESIĘCZNIKA "CHEMIA I BIZNES". ZAPRASZAMY.


 


Fluorprzemysł chemicznyBASFPolska Izba Przemysłu ChemicznegoCMS

Podoba Ci się ten artykuł? Udostępnij!

Oddaj swój głos  

Średnia ocen 0/5 na podstawie 1739 głosów

Dodaj komentarz



WięcejW obiektywie