Chemia i Biznes

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Mogą Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej "Polityce prywatności Cookies"

Rozumiem i zgadzam się

Konfiguracja makiety

Czas pandemii: branża chemiczna pomaga

Data publikacji: 2020-06-18 / Autor: Dominik Wójcicki

W związku z pandemią koronawirusa polskie spółki chemiczne ruszyły na pomoc. Wsparcie jakiego udzielają jest zarówno technologiczne, jak też finansowe.

Hektolitry płynów do dezynfekcji

W toczonej wojnie z koronawirusem na pierwszej linii frontu odnajdujemy bez dwóch zdań PKN Orlen. Kiedy 4 marca br. minister zdrowia potwierdził pierwszy przypadek zarażenia koronawirusem w Polsce, władze płockiego koncernu zapowiedziały przystąpienie do prac nad produkcją płynu do dezynfekcji rąk. Zadanie przypadło w realizacji kompleksowi w Jedliczu, należącemu do spółki Orlen Południe. Decyzja Orlenu wyraźnie wyprzedziła wprowadzenia stanu epidemicznego w Polsce (13 marca br.).

Już dzień przed wprowadzeniem tego stanu produkcja w Jedliczu ruszyła. Pierwsze partie produktu wysłano do Agencji Rezerw Materiałowych, potem dostawy kierowano na stacje paliw PKN Orlen oraz na potrzeby innych podmiotów gospodarczych. Koncernowi nadzwyczaj szybko, bo w 10 dni, udało się przezbroić procesy produkcyjne w zakładzie w Jedliczu, który przecież na co dzień zajmował się produkcją płynów nie do rąk, a do spryskiwaczy, jak również produkcją płynów chłodniczych, smarów oraz olejów przemysłowych. Pierwotne moce przerobowe fabryki w zakresie środka do dezynfekcji rąk wynosiły 750 tys. litrów na tydzień. Potem sukcesywnie wzrastały. Do końca marca br. na potrzeby m.in. Agencji Rezerw Materiałowych i stacji Orlen wyprodukowano 2,5 miliona litrów płynu. Z kolei założenia na kwiecień mówiły już o wielkości rzędu 4,5-5 mln litrów. Takie powiększenie skali produkcji było możliwe dzięki drugiemu zbiornikowi na płyn, o pojemności 350 m3. Za jego sprawą produkcja i konfekcjonowanie może odbywać się w trybie ciągłym, z wydajnością ok. 1,2 mln litrów na tydzień. Dystrybucja płynu na stacje paliw prowadzona jest przez cały czas, również w trybie ciągłym.

Nie ulega wątpliwości, że PKN Orlen, który natychmiast i na masową skalę rozpoczął produkcję potrzebnego wyrobu, pokazał swoją mobilność i społeczne zaangażowanie. Już po kilku dniach od podjęcia się opisywanego zadania widać było, że jest to realna pomoc dla szpitali, służb porządkowych i wszystkich Polaków. Niejako też dał płocki koncern przykład innym przedsiębiorstwom, zarówno tym należącym do Skarbu Państwa, jak i prywatnym. W kolejnych dniach biznes coraz mocniej włączał się w powstrzymywanie rozwoju pandemii.

Niestety, stał się PKN Orlen błyskawicznie ofiarą zorganizowanych pomówień, hejtu i przeróżnych fake newsów z uwagi na podjętą przez siebie aktywność.

W pierwszej kolejności zarzucono mu chęć zarobku na pandemii. Chodziło o cenę wspomnianego płynu. Analizowano, iż produkowany na bazie etanolu płyn do spryskiwaczy kosztuje ok. 5 zł za litr, podczas gdy produkowany na bazie etanolu płyn antywirusowy kosztuje 19 złotych za litr. To wyliczenie miało dowodzić chęci zysku z niskich pobudek.

Jaka jest natomiast prawda? Taka, że w rzeczywistości cena płynu Orlenu została skalkulowana znacznie poniżej ceny rynkowej.

Zimowe płyny do spryskiwaczy powstają na bazie alkoholi technicznych skażanych przy użyciu skażalników, które jednakże nie mogą być użyte w procesie produkcji płynu biobójczego. Płyny biobójcze produkowane przez Orlen są wytwarzane na bazie alkoholi wysokojakościowych, pochodzących od certyfikowanych dostawców, którzy zgodnie z zapisami ustawy oraz aktów wykonawczych są zarejestrowani i widnieją na specjalnej liście publikowanej przez Europejską Agencję Chemikaliów. Sposób skażania alkoholu do celów biobójczych jest ponadto wskazany w ustawie. W związku z sytuacją na rynku ceny certyfikowanych alkoholi bazowych zanotowały w ostatnich tygodniach bardzo wyraźny wzrost, a ceny skażalnika wzrosły nawet o kilkaset procent. Nie mówiąc już o tym, że taki etanol stał się produktem deficytowym. Dodatkowo, płyn Orlenu w swoim składzie zawiera wysokiej jakości glicerynę farmaceutyczną, która w porównaniu do gliceryny technicznej również ma zdecydowanie wyższą cenę. Co więcej trzeba pamiętać, że w zimowym płynie do spryskiwaczy znajduje się nawet 2,5 razy mniej alkoholu niż w płynie biobójczym do dezynfekcji rąk.

 

Porównajmy zatem, jak bardzo konkurencyjne ceny znajdziemy gdzie indziej? Na Allegro mydło do dezynfekcji 5 l (wymagające użycia wody, a więc do zastosowania wyłącznie w toaletach) kosztuje 120 zł plus koszty przesyłki. Tej samej pojemności płyn alkoholowy do dezynfekcji rąk to koszt 500 zł plus koszty dostawy. Produkt innej firmy kosztuje 549 zł bez kosztów dostawy. Mniejszy płyn, o pojemności 500 ml, kosztuje 69,99 zł plus koszty dostawy, co oznacza, że za 5 litrów tego płynu zapłacilibyśmy 699 zł.

W serwisie Ceneo.pl można znaleźć 5-litrowe płyny do dezynfekcji rąk w cenie 199 zł lub też 250 zł za 500 ml (czyli 2,5 tys. zł za 5 l) oraz 137 zł za 100 ml, co w przeliczeniu daje kwotę 6,85 tys. zł za 5 l. Wystarczy porównań.

Kolejny fake news, z jakim Orlen musiał się mierzyć, to informacja o tym, że nie potrafił zorganizować produkcji pod względem technologicznym, w efekcie czego ma problemy z przygotowywaniem kolejnych partii płynu i nie zabezpieczy potrzeb konsumentów. Tymczasem linie produkcyjne w Jedliczu pracują na pełnych mocach wytwórczych, bez jakichkolwiek zakłóceń, a instalacja jest na bieżąco monitorowana przez wewnętrzne służby techniczne.

Oprócz świadomej kampanii dezinformacyjnej doszła próba nieuczciwej konkurencji. Oto bowiem wspomniany płyn pojawił się w ofercie sklepów wielkopowierzchniowych. Tymczasem hipermarkety, zgodnie z zawartą z Orlenem umową, otrzymywały płyn jedynie do zapewnienia swojego bieżącego funkcjonowania, a nie na handel. Z tego względu koncern podjął decyzję o wstrzymaniu dostaw do supermarketów, które te warunki naruszają.

Czym jest natomiast od strony chemicznej sam płyn, któremu poświęciliśmy tak dużo miejsca?

Do jego opracowania stosuje się etanol (70% składu), wodę oraz alkohol izopropylowy, glicerynę i substancje zapachowe. Naturalnie nie jest to innowacja produktowa, bo oprócz Orlenu jego produkcję rozpoczęły inne przedsiębiorstwa, ale w zaistniałej sytuacji cała trudność polegała nie na stworzeniu formuły, co na przemodelowaniu dotychczasowej produkcji innych wyrobów.

Podobny płyn do dezynfekcji, już bez dodatkowych medialnych napaści na producenta, oferuje także Grupa Boryszew. Jej preparat oparty jest na bazie 72% alkoholu etylowego. Przeznaczeniem jest higieniczna dezynfekcja rąk i powierzchni, które nie są stosowane w bezpośrednim kontakcie z żywnością ani paszami. Do sprzedaży w pierwszej kolejności trafiły płyny w opakowaniach 5-litrowych oraz 500 mililitrów (z atomizerem). Cena za opakowanie o pojemności 5 litrów to 150 zł i więcej.

– Boryszew ERG posiada ogromne doświadczenie oraz zaawansowane linie produkcyjne, które zdecydowaliśmy się w części wykorzystać do produkcji płynu do dezynfekcji, który w obecnej sytuacji jest produktem pierwszej potrzeby. Proces produkcji, wraz z pozyskaniem niezbędnych zgód, udało nam się uruchomić w 10 dni. Wieloletnie know-how w branży chemicznej gwarantuje, że nasi klienci otrzymają produkt najwyższej jakości, spełniający wszystkie wymogi – powiedział Piotr Lisiecki, prezes zarządu Grupy Boryszew.

Produkcję preparatu w formie żelu do dezynfekcji rąk prowadzi też Grupa Selena, czyli lider branży chemii budowlanej.

Pierwsze partie produktu zostały przekazane bezpłatnie do dolnośląskich szpitali, gdzie firma ma swoje zakłady i centralę. Łącznie do obiektów służby zdrowia na Dolnym Śląsku trafić miało nieodpłatnie 10 tys. opakowań. Łączna produkcja to natomiast 100 tys. ton opakowań, w większości przeznaczona na tereny budów w całej Polsce.

– Ta nadzwyczajna sytuacja na świecie i w Europie spadła na nas wszystkich jak grom z jasnego nieba. Grupa Selena tradycyjnie produkuje artykuły chemii budowlanej, które sprzedajemy na cały świat, ale w tych nadzwyczajnych warunkach nasz zespół badawczo-rozwojowy stwierdził, że możemy dostarczyć na rynek w trybie pilnym artykuły do dezynfekcji rąk, których jak wiadomo bardzo brakuje. Formuła została opracowana w ciągu praktycznie jednego dnia, jest zgodna ze standardami Światowej Organizacji Zdrowia. W trybie pilnym wystąpiliśmy do Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych Medycznych i Biobójczych o taką zgodę. Urzędnicy zareagowali błyskawicznie – taką zgodę otrzymaliśmy w ciągu kilku dni i zaczęliśmy produkcję żelu do dezynfekcji rąk. Jeśli chodzi o działania o charakterze czysto pomocowym, to adresujemy je przede wszystkim do służby zdrowia Dolnego Śląska. Zdajemy sobie sprawę z tego, że szczególnie tam brakuje środków i jest ich podwyższone zużycie związane z obecną sytuacją. Oprócz tego tradycyjnie zaopatrujemy budowlańców w Polsce i poza granicami. Z tego względu nasz żel będziemy dostarczać przez kanał dystrybucji na budowy w Polsce, tak aby również one mogły funkcjonować. Pamiętajmy bowiem, że musimy dbać o gospodarkę. Jestem zbudowany innowacyjnością i szybkością działania moich kolegów z działu produkcji, działu badawczo-rozwojowego oraz działu zakupów. W Polsce brakuje etanolu – zresztą wszędzie w Europie go brakuje – i ten surowiec ściągaliśmy głównie z Francji, z Holandii, z Włoch i trochę z Niemiec. Opakowania do żelu częściowo są produkowane w Polsce, a częściowo sprowadzaliśmy je samolotem z Chin. Dokonaliśmy przezbrojenia linii produkcyjnych na zupełnie nowe opakowania i na zupełnie nowy produkt. W ten sposób w ciągu dwóch i pół tygodnia – przy bardzo szybkich działaniach, a jednocześnie bardzo dobrze skoordynowanych – udało się przygotować produkcję – opowiada Krzysztof Domarecki, prezes zarządu Grupy Selena.

Jak dodaje założyciel Seleny, płyn sprzedawany jest (służba zdrowia mieć go będzie za darmo) po minimalnej marży, bo nie chodzi o to, żeby na nim zarabiać, tylko ułatwiać bezpieczną pracę na budowach.

 

Nieco inną technologię, choć podobny produkt, oferuje także Grupa Azoty Zakłady Azotowe Puławy. Podjęła się ona przygotowania własnych oryginalnych środków dezynfekcyjnych opartych na wytwarzanym przez siebie nadtlenku wodoru.

– Uznaliśmy, że skoro dysponujemy technologiami i możliwościami pozwalającymi produkować środki minimalizujące ryzyko infekcji, to musimy zacząć je wytwarzać, bo to może pomóc w zwalczaniu epidemii. Jestem w tym względzie pełen uznania dla kreatywności naszych specjalistów – stwierdził Wojciech Wardacki, prezes zarządu Grupy Azoty.

Obecne zdolności wytwórcze środka dezynfekcyjnego w puławskiej spółce wynoszą ok 15 tys. litrów na dobę, jednak firma wdrożyła starania, by poszerzyć moce do 70  tys. litrów na dobę. Pracuje równocześnie nad opracowaniem innych, bazujących na tej samej substancji czynnej, formuł środków dezynfekcyjnych.

Zaangażowanie przetwórców tworzyw

Naturalnie środki do dezynfekcji to nie jedyny obszar, w którym chemia ma zastosowanie w walce z koronawirusem. Firmy z Polskiego Związku Przetwórców Tworzyw Sztucznych przystąpiły do akcji związanej z produkcją przyłbic ochronnych. Nie jest to rzecz jasna technologicznie zaawansowany wyrób, można go wykonać samodzielnie, mając odpowiednie materiały, ale rzecz w tym, by produkcję jak najbardziej zwielokrotnić. Do tego zaś potrzebny jest zarówno materiał, jak i automatyzacja.

– Przetwórcy tworzyw podjęli wyzwanie związane z obserwowanymi na rynku brakami przyłbic ochronnych. Obecnie ich produkcja za pomocą np. drukarek 3D, to jedynie trzy – cztery sztuki dziennie. W przypadku sporządzenia odpowiednich form i przejścia na technologię wtryskową, produkowane wolumeny zmieniają się diametralnie i idą w tysiące sztuk. Zakładam, że zaraz po Świętach Wielkanocnych same podmioty zrzeszone w PZPTS będą w stanie dostarczyć na rynek nawet 10 tysięcy sztuk takich specjalistycznych osłon dziennie. Będą to produkty gotowe do zastosowania zgodnie z przeznaczeniem przez lekarzy, ratowników, ale także policjantów, strażaków czy pracowników służb ochrony. Z rozmów z wytwórcami wiem, że przy konstruowaniu odpowiednich form konsultowani są przedstawiciele branży medycznej, w tym lekarze, aby produkt w maksymalnym stopniu spełniał ich oczekiwania oraz zapewniał bezpieczeństwo – powiedział na początku kwietnia br. Robert Szyman, dyrektor generalny PZPTS. Z początkiem maja do różnych instytucji trafiło już 320 tys. przyłbic.

Jak to wygląda w praktyce?

Przykładowo sama tylko Korporacja KGL, we współpracy z zewnętrzną firmą Studio Okno Drukarnia UV, podjęła się wykonania około 100 tys. sztuk przyłbic z produkowanej przez siebie folii. Na ten cel przeznaczyła ok. 10 ton folii PET. Jednocześnie nieodpłatnie przekazała 1,5 tony folii do wycięcia kolejnych 100 tys. sztuk osłon na przyłbice, produkowanych m.in. przez instytucje publiczne, jak Uniwersytet Technologiczno-Przyrodniczy w Bydgoszczy. Na bydgoskiej uczelni przyłbice są wycinane na ploterach laserowych i ręcznie składane. Równolegle uzupełnieniem tej produkcji jest druk 3D. Dzienna produkcja w UTP to 100-120 sztuk. Przyłbice na bieżąco są przekazywane szpitalom i jednostkom służby zdrowia w województwie kujawsko-pomorskim. Produkcja jest możliwa dzięki życzliwości firm, które nieodpłatnie przekazują folię.

Takie samo wsparcie materiałowe zadeklarowała Grupa Azoty. W jej przypadku odnosi się to do projektu pierwszego polskiego respiratora powstającego przy pomocy drukarek 3D. Grupa Azoty oferuje filamenty na bazie wysokiej jakości poliamidu 6, z których sprzęt mógłby być wykonywany.

O swoich działaniach informuje także firma Abakus – Okna: – Uruchomiliśmy dodatkową linię do produkcji przyłbic ochronnych do walki z koronawirusem. Będziemy je przekazywać bezpłatnie mieszkańcom Podlasia. Jeśli starczy nam komponentu, z czasem zamierzamy rozszerzyć zasięg na inne regiony. Priorytetowo traktujemy Uniwersytecki Szpital Kliniczny w Białymstoku. Pierwsza partia trafiła już do testowania do Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii. Ze wstępnych doniesień wynika, że nasze przyłbice zdają egzamin – cieszą się pracownicy Abakus – Okna.


CAŁY ARTYKUŁ ZNAJDĄ PAŃSTWO W NR 3/2020 DWUMIESIĘCZNIKA "CHEMIA I BIZNES". ZAPRASZAMY.


 


przemysł chemicznyPKN OrlenBoryszewGrupa SelenaCSRGrupa Azoty Puławykoronawirus

Podoba Ci się ten artykuł? Udostępnij!

Oddaj swój głos  

Średnia ocen 0/5 na podstawie 1057 głosów

Dodaj komentarz



WięcejW obiektywie